Niezwykle utalentowana choreografka — Anna Hop — dostała 2 lata temu zamówienie na nową produkcję dla dzieci. Pinokio — balet w dwóch aktach do muzyki Mieczysława Wajnberga właśnie miał swoją premierę. Po zdjęciu z afisza Dziadka do Orzechów (od wybuchu wojny w Ukrainie Teatr Wielki — Opera Narodowa nie gra muzyki rosyjskich kompozytorów) oferta dla dzieci uszczupliła się mocno i choć z powodzeniem można je zabrać na Don Kichota, czy Bajaderę, to z niecierpliwością czekałam na coś stricte dziecięcego. Nie tylko ja zresztą — szczęśliwie kupiłam bilety 10 miesięcy wcześniej. Później były niedostępne.
Spis treści:
Pinokio – balet dla dzieci w Teatrze Wielkim
Choreografia Anny Hop
Anna Hop znana jest ze swojego talentu do pracy z dużymi zespołami, a także umiejętności tworzenia zabawnych układów. Nic więc dziwnego, że Teatr Wielki powierzył jej stworzenie Pinokia — baletu dla dzieci.
Pinokio jako motyw w sztuce jest trudny i przygnębiający. Choreografka postanowiła przetworzyć oryginał, aby w żartobliwy sposób opowiedzieć historię, w której mądrość płynąca z doświadczeń kukiełki podana jest w lekkostrawnej postaci. Pojawiły się więc zabawne Świnki, wdzięczne Meduzy i rozbrajające Krewetki.
Ciekawym zabiegiem było pokazanie Pinokia w trzech wcieleniach: nieożywionym, ożywionym i uczłowieczonym — każdym tańczonym przez innego tancerza/tancerkę. Wyszło to absolutnie wspaniale! Układ martwej lalki realizowany jest przez drobną tancerkę, która tak sugestywnie porusza się w rękach Gepetta, że wzbudza zasłużony zachwyt, choć pojawia się na scenie na bardzo krótko. Pinokio ożywiony jest postacią o niezwykłej charyzmie i żywiołowości, a uczłowieczony — otrzymał przepiękny, finałowy duet z jedną z wróżek, gdzie ukazuje całą głębię swoich przeżyć i wrażliwości.
Na scenie nie ma przestojów. Bez przerwy coś się dzieje — plastyczny jest ruch tancerzy, kostiumów i scenografii. Magiczna wręcz scena podwodnego walca, a także pierwszego spaceru po mieście pełnym pędzących przechodniów, są jakby podpisem Anny Hop, która ma niezwykły talent do pracy z tłumem. Gdy Pinokio gubi się między zaaferowanymi swoimi sprawami ludźmi w długich płaszczach i z parasolami w ręku, przed moimi oczami stają ulubione fragmenty genialnego baletu Anny Hop — Exodus.
Kostiumy i scenografia
Znów Teatr Wielki pokazał swoją klasę. Choć scenografia nie jest bardzo rozbudowana, to bardzo dobrze wspiera opowieść. Szczególnie sprawnie wykorzystane są ruchome stoły, które raz służą za stół warsztatowy Gepetta, raz za ławki szkolne, a raz za wyposażenie tawerny i za każdym razem wspierają dynamizm sceny.
Co do kostiumów to już po samych zdjęciach widziałam, że będzie dobrze, ale na spektaklu dopiero odczułam pełnię zachwytu i uznania dla pomysłowości i kunsztu autorki. Dobry kostium nie tylko oddaje charakter postaci. Potrafi on uzupełnić niedobory artysty (we wzroście czy posturze) i podkreślić jego kunszt, delikatność, zwiewność, sprawność lub zwinność. Dodatkowo buduje on ogólne wrażenie sceny przez intensywność barw, charakter kształtów i faktur. Pinokio jako balet dla dzieci został pod każdym z tych względów wspaniale zrealizowany. Każda postać nie pozostawia wątpliwości co do swojego charakteru, a jednocześnie kostium jest pomysłowy i po prostu piękny. Ma to olbrzymie znaczenie, szczególnie w spektaklach adresowanych do młodszych widzów. Na stronie Teatru Wielkiego nie ma galerii, ale w inernecie można znaleźć zdjęcia z Pinokia Anny Hop.

Muzyka
Muzyka Mieczysława Wajnberga jest bardzo ilustracyjna. Siedząc na sali im. Stanisława Moniuszki, miałam ciągłe wrażenie, że jestem na balecie Sergieja Prokofiewa. Wspaniała rytmika, ciekawa orkiestracja, operowanie barwami i dynamiką odzwierciedlają wielką wrażliwość i wyobraźnię kompozytora. Zdecydowanie słychać czerpanie pełnymi garściami z tradycji muzyki żydowskiej i najlepszych kompozytorów radzieckich, w których gronie miał szczęście i nieszczęście się znaleźć.
Nie jestem w stanie Wam pokazać tej muzyki, ponieważ nagrań nie ma i nawet sama Anna Hop, tworząc choreografię, nie znała pełni brzmienia muzyki — ostatecznie usłyszała ją w całości dopiero na tydzień przed premierą! Przytoczę inne fragmenty muzyki Wajnberga, które przybliżą nieco charakterystykę brzmienia baletu Pinokio.
Anna Hop wykorzystała większość muzyki z oryginalnego baletu Złoty kluczyk, czyli przygody pajacyka Buratino, choć kreatywnie podeszła do kolejności wybieranych fragmentów.
Nasze wrażenia z baletu Pinokio
Nigdy nie byłam fanką Pinokia, a moja córka i bratanica, z którymi się wybrałam do teatru, jeszcze nie czytały oryginału. Żadna z nas nie znała też kompletnie muzyki Wajnberga, który nigdy nie był szczególnie znany i wykonywany w Polsce. Nie wiedziałyśmy więc, czego się spodziewać.
Moje wrażenia
Muszę przyznać, że mimo olbrzymiego uznania dla Anny Hop jako genialnej choreografki, która w tym balecie pokazała pełne spektrum swojego talentu, dla autorów kostiumów, dla samego Wajnberga, jako inteligentnego i wrażliwego kompozytora, nie przeżyłam zachwytu. Długo zastanawiałam się nad tym, co się stało? Czemu idealne wręcz elementy nie stworzyły dzieła, które by chwyciło mnie za serce i kazało je przeżywać jeszcze długo po opuszczeniu teatru?
Po dłuższej analizie doszłam do wniosku, że zabrakło mi porywających melodii. Gdy wychodzę z Aidy czy Bolero+, wciąż w głowie huczy mi muzyka. To wspaniałe uczucie wypełnienia dźwiękiem jest dla mnie chyba najmocniejszym bodźcem i związane jest z emocjami, które ta muzyka wywołuje w chwili odbioru. Muzyka, która jest świetną ilustracją, niekoniecznie budzi emocje. Jak w atlasie anatomicznym. Doceniam perfekcję Pinokia jako baletu dla dzieci, ale czy czuję zachwyt? Czy przeżywam? Czy zostawia we mnie ślad? Nie. Muzyka jest dla mnie emocjonalnie niemalże przezroczysta. Brakuje mi porywających walców jak w Dziadku do Orzechów (pomijając najlepiej przyjętą przez publiczność podwodną scenę) i symfonicznych wręcz motywów jak w Jeziorze Łabędzim.
Mimo wszystko szczególnym przeżyciem dla mnie był finałowy duet Pinokia i Błękitnej Wróżki — Ryota Kitai i Yuka Ebihara w tych rolach byli po prostu zjawiskowi. Nie ma takich słów zachwytu, którymi mogłabym opisać, jak bardzo się cieszę, że mogę tej klasy artystów podziwiać na żywo.
Pinokio — balet — wrażenia dzieci
Moja dwunastoletnia córka i ośmioletnia bratanica w trakcie spektaklu dość żywo komentowały treść, choć zazwyczaj w teatrze zachowują komentarze na przerwę. Po pierwszym akcie wyszły do foyer zadowolone, choć nie było widać szczególnej ekscytacji. Spokojnie zjadły zamówione przed spektaklem ciastka. Dopiero wspominana już scena podwodnego walca w drugim akcie osiągnęła efekt wow. I było to duże WOW. Pomysłowość kostiumów Śledzi, Perłopaławów, Meduz i szałowych Krewetek, piękna muzyka, elegancka, pomysłowa i przeurocza choreografia wywołała zachwyt obu dziewczynek. Teatr opuszczałam w chórze na wiele głosów: „śledzie, KREWETKI!!!” niosło się po teatralnych szatniach i korytarzach.
Obie moje dziewczyny miały to samo skojarzenie co ja — Krewetki wyglądały zupełnie jak przebrana za potwora Boo z filmu Potwory i Spółka i były tak samo urocze.

Czy mogę bez pudła polecić Wam pójście na balet Pinokio? Osobiście nie, ale moja bratanica powiedziała, że to był najlepszy balet, na którym była. Możecie posłuchać jej.