Chciałam pójść z moim małym chórzystą na chór w roli głównej. Szykując się do sezonu artystycznego 2023/2024 zobaczyłam w repertuarze: Carmina Burana — Teatr Wielki powraca do realizacji z 2019 roku. Po bardzo udanym wieczorze z Chórem Teatru Wielkiego — Chorus Opera — byłam entuzjastycznie nastawiona do tego koncertu. Czy się nie zawiodłam?
Spis treści:
Kantata Carmina Burana – Teatr Wielki – Opera Narodowa
Muzyka
Muzyka Carla Orffa robi bardzo duże wrażenie. Słowo „duże” pasuje tu pod każdym względem. Do wykonania tego utworu potrzebujemy dużej orkiestry i bardzo dużego chóru, sekcja perkusyjna nie oszczędza się i czasem robi duży hałas, a sam utwór nie jest utrzymany w jednej estetyce, a reprezentuje dużo różnych stylów.
Carmina Burana Carla Orfa to kantata sceniczna powstała na podstawie średniowiecznego zbioru pieśni.
[…] Teksty, które wybrał do kantaty, podzielił na trzy części. Pierwsza, Primo vere (Wiosna), jest pochwałą natury widzianej oczyma człowieka. In taberna (W gospodzie) opiewa biesiadę i zabawę, w której ludzie szukają radości i ucieczki od codziennych trosk. Trzecia część, Cour d’amours (Dwór miłości), sławi uczucia, które nadają życiu sens. Całość ujęta jest w ramy pieśni Fortuna Imperatrix Mundi (Fortuna władczyni świata), która stanowi prolog i epilog kantaty.
Stach Szabłowski, kurator BMW Art Club
Wizja i scenografia
Popatrzmy, jak w Warszawie wygląda Carmina Burana — Teatr Wielki znów zatrudnił Borysa Kudličkę. Jak zwykle, poszedł on tropem odnoszenia dzieł do współczesności. Kantatę postanowił oprawić w nowoczesną formę i nadać jej sens uniwersalny. Swoją wizją planował przenieść widza ze średniowiecza w przyszłość z jej cyfrowymi możliwościami i perspektywą przekraczania granic. Pozostaje jednak jedno odwieczne ograniczenie: czas i ludzkie przeznaczenie. Przedstawiciel chóru zmaga się ze swoim losem i w długiej wędrówce nie osiąga nic ponad… przekazanie go kolejnemu pokoleniu. W tym znaczeniu wciąż jesteśmy w średniowieczu.
Jest to podróż w nieznane, ale przewodnikiem w tej wyprawie pozostaje kultura. Boris Kudlička pokazuje, że wskrzeszone przez Carla Orffa głosy średniowiecznych poetów łączą nas nie tylko z przeszłością, ale również z przyszłością. Zapisano w nich ludzkie emocje, pragnienia i nadzieje, które pozostają niezmienne w zmieniającej się rzeczywistości
Stach Szabłowski, kurator BMW Art Club
Carmina Burana (Mgnienie Oka) — nasze wrażenia
Wszystko pięknie z tą wysublimowaną wizją Kudlički, tylko jest jeden problem: to nie przystaje do muzyki. Sam autor scenografii tłumaczy to dość ciekawie:
W pracy nad Carmina jest pewne niebezpieczeństwo. […] Żeby nie dać się porwać i nie płynąć bezrefleksyjnie z prądem, trzeba znaleźć klucz. Wydaje mi się, że tym kluczem może być rodzaj zaprzeczenia: wizualne zwolnienie – kiedy muzyka pędzi, prosta forma – kiedy utwór sięga po estetykę monumentalną. Często takie zderzenia bardzo dobrze działają, bo niebezpieczeństwo polega na tym, że idąc krok w krok za muzyką, traktując ją dosłownie, możemy otrzeć się o banał.
Boris Kudlička
Te słowa mają wyjaśniać, dlaczego temperatura i plastyczność muzyki kłóci się z tym, co się dzieje na scenie. A na scenie ktoś błąka się w lewo i w prawo a czasem włazi i wyłazi ze statku. Poza kilkoma bardziej dynamicznymi, choć nie bardzo sensownymi, chwilami ze sceny wieje po prostu nudą.
Astronauta z Martixa leci w kosmos, a chór nie patrzy
Rozumiem, że scenograf nie miał łatwego zadania, ale do mnie jego wizje nie przemówiły. Chyba głównym problemem było oderwanie od tekstu. W programie nie znajdziemy ani oryginalnych tekstów, ani ich tłumaczeń. Umieszczone zostały tylko wiersze inspirowane tymi pieśniami. Teksty się też nie wyświetlają na telebimie umieszczonym nad sceną, a przecież na widowni może znajdzie się cała jedna osoba, która zrozumie łacinę… o ile wysłyszy słowa wśród tej perkusji.
To jest jak doskonały biszkopt, do którego kucharka zapomniała „jedynie” dodać mąki. Mamy odczuwać połączenie z pasjami średniowiecznego człowieka, którego… nie słyszymy. Ok, ok! Nie tak surowo! Jest przecież muzyka — zanurzysz się w muzyce, to poczujesz to połączenie. Tyle że są te wizualizacje, które mi coś próbują przekazać. I ja nie mogę słuchać, zanurzać się, gdy widzę, że ktoś do mnie coś mówi, a ja pytam: ale jaki był początek zdania?
To jest właśnie problem artystów z gatunku Borisa Kudlički — tak głęboko weszli w poszukiwanie znaczeń i łączenie kontekstów, że stracili kontakt z tym co tu i teraz. Tu i teraz przyszłam z dziećmi na koncert. Nie słyszeliśmy wcześniej Carmina Burana (a przynajmniej moje dzieci nie słyszały). Co przeżyłam?
Frustrację, że ktoś mi świeci po oczach, gdy ja próbuję słuchać pięknej muzyki.
Moja jedenastolatka powiedziała, że było to ładne, ale czasem za głośnie. Tylko syn był entuzjastyczny — dużo wszystkiego, gong na koniec i na tyle krótkie, że nie zdążył nawet powiedzieć swojego tradycyjnego: „ja muszę siku”.
Nie zrozumcie mnie źle – nie mówię, że do instytucji kultury idę dla rozrywki, że każde przedstawienie ma być idealnie czytelne, kawa na ławę, śliczne i kolorowe. Tyle że ani ja ani moje dzieci nie jesteśmy odbiorcami „z ulicy”. Każde z nas nie tylko chodzi do opery i na koncerty od maleńkości (3 tygodnie to dobry wiek na pierwszy koncert w życiu), ale też było po tej drugiej stronie – na scenie Polskiej Opery Królewskiej, Teatru Wielkiego czy Filharmonii Narodowej. Moja nastolatka poszukuje już głębszych treści w sztuce – np. w balecie Exodus Anny Hop – a w tym wypadku inscenizacja nie poruszyła nas w ogóle. Nie każde dzieło uznanego artysty jest arcydziełem.
Jaka jest więc konkluzja? Carmina Burana — Teatr Wielki: niech to mgnienie oka trwa godzinę. Z zamkniętymi oczami bardzo polecam, bo wykonanie było bardzo dobre. Jednak jeżeli chcecie z Waszymi dziećmi coś usłyszeć I zobaczyć, to pójdźcie na Chorus Opera.