W tę sobotę pojechałam z połową moich dzieci na Dziadka do Orzechów do Teatru Wielkiego w Łodzi. Miałam tam nie jechać, bo do kupienia były tylko jakieś ochłapy, a nie bilety. Mój syn odpalił jednak TE oczy i staliśmy się posiadaczami biletów w najtańszym sektorze i rozrzuconych po sali. Podzielę się z Wami moimi wrażeniami, żebyście mogli sami zdecydować, czy wybrać się na tego Dziadka…
Spis treści:
Dziadek do Orzechów – balet świąteczny dla dzieci
Treść
Libretto baletu Dziadek do Orzechów powstało na podstawie opowiadania E. T. A. Hoffmana o tym samym tytule. Balet opowiada o Klarze, która jest jeszcze dzieckiem, ale już po cichu zazdrości narzeczonego starszej siostrze. Klara otrzymuje w prezencie bożonarodzeniowym tytułowego Dziadka do Orzechów w kształcie oficera, od swojego ojca chrzestnego — Drosselmeyera. Jest on wynalazcą i przynosi ze sobą lalki, które poruszają się jak żywe. Po przyjęciu wigilijnym dziewczynka zasypia, tuląc swój dziwny prezent.
Co się dzieje dalej – trudno określić. Być może wszystko to tylko sen Klary, ale może dzieje się to naprawdę. Klara budzi się i zauważa, że do domu wkradł się Król Myszy. Dziadek do Orzechów, który właśnie ożył, wzywa do pomocy ołowiane żołnierzyki i rozpoczyna się bitwa z myszami. Ostatecznie dziewczyna bierze udział w walce i pantoflem rozprawia się z Królem Myszy.
Dziadek do Orzechów, z wdzięczności, postanawia ją zabrać do Krainy Słodyczy. Wędrują przez śnieg do kraju, gdzie spotykają śliczne lalki, tańczące tańce ze wszystkich stron świata. Wszystko zbudowane jest ze słodkości, a Klara i Dziadek do Orzechów zamieniają się w, zakochanych w sobie, księcia i księżniczkę. Wszyscy razem świętują zwycięstwo. Zachwycona Klara jednak w końcu budzi się ze snu i tuli Dziadka do Orzechów.
W oryginalnym opowiadaniu Drosselmeyer opowiada Klarze sekret Dziadka do Orzechów – to zaczarowany siostrzeniec wynalazcy, który zostanie odczarowany tylko, gdy ktoś go pokocha. Trudno powiedzieć, czy ojciec chrzestny mówi prawdę, ale po dziwnym śnie Klary rzeczywiście odwiedza ją dziwnie znajomy, piękny młodzieniec, który przedstawia się jako Hans Peter – siostrzeniec Drosselmeyera.
Balet idealny dla dzieci
Cóż mogą dzieci lubić bardziej, niż bożonarodzeniowe prezenty i słodycze? Nic dziwnego, że balet Dziadek do Orzechów jest absolutnym ulubieńcem najmłodszych. Patrzymy na dwa przyjęcia:
To wigilijne – z udziałem rodziców, rodzeństwa, dziadków, kuzynów, krewnych i przyjaciół rodziny – jest przepełnione atmosferą radosnego wyczekiwania, łączenia pokoleń, ale także utarczek z rodzeństwem.
Bal w Krainie Słodyczy jest czystą fantazją. Tryska humorem, radością i młodzieńczą fascynacją miłością. Cały drugi akt jest snem (?), więc nie ma tu żadnych zasad.
Wielką zaletą tego baletu jest to, że to opowieść o dzieciach i dla dzieci. Mnóstwo tu miejsca na inwencję twórczą choreografów i scenografów. Mogą oni zamienić Krainę Słodyczy w cyrk, wnętrze projektora filmowego (jak w Warszawskim przedstawieniu), lub cokolwiek innego. Tradycyjnie też występują w nim uczniowie szkół baletowych – jako aniołki z choinki, lub dzieci na przyjęciu wigilijnym… Obecność dzieci na scenie to bardzo uroczy element baletu.
O moim ulubionym wykonaniu Dziadka… pisałam we wpisie o przedstawieniach baletowych dla małych dzieci.
Dziadek do Orzechów w Łodzi
Teatr Wielki w Łodzi

Teatr Wielki w Łodzi to dość przyjemne miejsce. Budynek jest przestronny, a sala widowiskowa ma wygodne fotele. Szkoda, że o miejsca parkingowe jest bardzo trudno. Na placu przed teatrem kiedyś można było parkować, a teraz — zakaz ruchu, zakaz postoju.
Przy wejściu na salę czekała nas miła niespodzianka: bileterka wskazała nam miejsca bliżej sceny i obok siebie. Jako, że z powodu obostrzeń covidowych teatr nie może zapełniać sal w stu procentach, to niektóre rzędy były zostawione umyślnie puste. Dzięki temu moje dzieci nie musiały siedzieć z dala ode mnie. To miłe, że obsługa teatru wykazuje się empatią.
Nie będę ukrywać, że poziom tancerzy z Łodzi nie umywa się do tych, z Polskiego Baletu Narodowego, których możemy podziwiać w Warszawie (gdzie też wystawiany jest bardzo piękny Dziadek…). Jednak nie ma co sprowadzać baletu do perfekcji wykonania. Bardzo ważna jest radość, swoboda, pomysłowość, a ta nie jest zależna od idealnego wykonawstwa.
Przykrym zaskoczeniem, po wejściu na salę był… brak orkiestry. Nigdzie nie było informacji o tym, że muzyka do spektaklu będzie z odtworzenia. Było to spore rozczarowanie, ponieważ muzyka płynąca z głośników daje nieporównanie gorsze wrażenia, niż ta grana na żywo.
Nie do końca udane…
Opowieść
Zdziwiła mnie tajemnicza pozycja w obsadzie: Grand pas de deux (tańczone przez Klarę i… pana w srebrnym stroju) i brak Hansa Petera. Pas de deux to taniec dwojga tancerzy. Składa się zazwyczaj ze wspólnego tańca i wariacji (czyli występu solo) tancerki i tancerza, a często na koniec jest jeszcze jeden występ w duecie. Grand Pas de deux musiało zatem dotyczyć wspólnego tańca Klary i Hansa Petera w Krainie Słodyczy, który często jest wykonywany przez inne postaci: Wieszczkę Cukrową i Księcia. To z tego pas de deux pochodzi jeden z najbardziej znanych motywów muzycznych Piotra Czajkowskiego: Taniec Wieszczki Cukrowej.
Swoją drogą, to z tego pas de deux wykonano tylko połowę: pierwszy i drugi duet. Wariacji nie było, a więc zabrakło też ulubionego fragmentu muzyki. Siedziałam na sali i zastanawiałam się: jak można wyciąć coś takiego?
Dziadek do Orzechów bez Hansa Petera? Jeżeli opowieść jest spójna, to czemu nie? Tyle, że… nie do końca była. O ile w pierwszym akcie wszystko było dość jasne, to ostatecznie Klara została przez Drosselmeyera wysłana do Krainy Słodyczy bez żadnego towarzystwa. Przyszła tam w koszuli nocnej, ale później się przebrała w srebrny kostium i zatańczyła pas de deux z obcym facetem. Na koniec budzi się i przytula Dziadka do Orzechów. Jakie znaczenie dla niej miał ten dziadek? Kim dla niej jest ten tajemniczy gość w srebrnych „rajtkach”?
Miałam wrażenie, że twórcom spektaklu zabrakło krytycznego spojrzenia na treść i zadania sobie pytania: czy między błyszczącymi scenami narracja się nie rwie?
Scenografia i kostiumy pierwszego aktu
Nie przypadła mi też do gustu scenografia w pierwszym akcie. Pomysł na monochromatyczny akt nie jest zły sam w sobie, ale w trakcie przyjęcia wigilijnego się, moim zdaniem, nie sprawdził.
Na przyjęciu są rodzice Klary, Klara, jej brat, Drosselmeyer i kilkudziesięciu gości – dzieci i dorosłych. Wszystkie kostiumy były w odcieniach czerwieni. Dzieci (których role odgrywali dorośli tancerze) miały w swoich kostiumach akcenty fioletowe, ale na tyle nieznaczne, że w czerwonym pokoju i pod czerwoną choinką nie zawsze można ich było odróżnić od dorosłych. Amarantowa sukienka Klary niewiele pomagała, ponieważ oświetlenie nie było na tyle silne, aby wyróżniała się wśród innych. W efekcie nie zawsze było wiadomo, kto z kim i co robi.

Ciekawe pomysły
Ponarzekałam, a teraz do rzeczy — to przedstawienie ma swoje zalety. Bardzo podobały mi się radosne tańce z wielkimi, gumowymi piłkami na przyjęciu wigilijnym — doskonały sposób na pokazanie luźnej, serdecznej i zabawnej atmosfery rodzinnego spotkania. Uroczym pomysłem była też jedna nieuważna baletnica w Walcu Kwiatów, która zasłuchała się w dźwięki harfy i „niechcący” wpadła na koleżankę z zespołu.
Taniec arabski zrobił duże wrażenie. Czterech tancerzy wyniosło na rękach tancerkę w złotych szarawarach, która przez dobrych kilka minut tańczyła… nie dotykając podłogi. Wiła się jak gąsienica, robiła szpagaty, chodziła w powietrzu – wszystko to na rękach mężczyzn. Dopiero na sam koniec zeszła na ziemię i wykręciła parę piruetów. Moim dzieciom też szczególnie podobało się przejście przez śnieżną krainę, gdzie po scenie przelatywały baletnice przebrane za śnieżne kulki. A byk zakochany w torreadorze? Było się z czego pośmiać.
Największą, moim zdaniem, zaletą była jednak kolorystyka drugiego aktu. Scenografia i kostiumy ociekały brokatem, a każda scena była jasno oświetlona, czasem światłem o intensywnych barwach, które podkreślały bajkową atmosferę. Żywe, jasne kolory tego aktu stały w dużym kontraście do bardziej przyciemnionego i monochromatycznego pierwszego aktu. Walc kwiatów był tego najlepszym przykładem: tancerki w złotych, kostiumach, z amarantową podszewką. Na głowach – korony, na spódnicach – złote, wielkie cekiny połyskujące w amarantowym świetle. Do tego bardzo przyjemna choreografia – naprawdę udany walc i bardzo silne wrażenia. Zresztą – zobaczcie zdjęcia na stronie teartu.
Balet Dziadek do Orzechów – wrażenia dzieci

„Mamo, to było SUPER! Musimy przyjechać jeszcze raz!” – w zasadzie nie muszę pisać nic więcej. Choć na mnie spektakl pozostawił wrażenie niewybitnie zatańczonego, niezbyt spójnie opowiedzianego i miejscami niezgrabnego (choćby cukrowe laseczki, które zachowywały się jak „lachony” – trochę to dla mnie niesmaczne), jednak w oczach dzieci było to śmieszne i piękne. Syn do wieczora (byliśmy na przedstawieniu przedpołudniowym) nucił melodie Czajkowskiego, a córka wyliczała sceny, które zrobiły na niej wrażenie.
Śmialiśmy się z mężem, że to przedstawienie jest stworzone w myśl z filmu „Tajni i Fajni” (swoją drogą – bardzo polecam tę bajkę). Główny bohater, zapalony wynalazca, przekonuje tam tajnego agenta, że ze złoczyńcami można walczyć nie granatami, ale rozpylonym brokatem:
– Bo załamane światło pobudza komórki enterochromafinowe do wydzielania serotoniny.
– [?]
– Bo brokat uszczęśliwia ludzi.
Tak, brokat uszczęśliwia ludzi i właśnie tacy uszczęśliwieni wyszliśmy z Teatru Wielkiego w Łodzi.