Pisałam Wam już o tym, że mój mąż nie przepada za basenami, ale dzieci je bardzo lubią. Musiał z nami pójść na 4 godziny do parku wodnego w Tychach i przeżył. Na basen w Strzeniówce jednak go nie zabierałam — na dwie godzinki po pracy postanowiłam skoczyć sama z czwórką dzieci. Czy było warto?
Spis treści:
Basen w Strzeniówce — lokalizacja i ceny
Kompleks basenów znajduje się przy ulicy Działkowej 1. Basen w Strzeniówce to dwa duże baseny, brodzik dla dzieci, dziesięcioosobowa wanna jacuzzi i trzy zjeżdżalnie wodne. Do tego jest część rekreacyjna kompleksu: miejsce do plażowania i barek.
Plażować można na piasku, lub trawniku. Rozłożona jest także spora strefa cienia — długi i szeroki namiot bez burt na trawniku, gdzie można w spokoju unikać słońca. Zresztą kompleks jest pod lasem, więc po południu można się relaksować w cieniu drzew.

W cenie można też skorzystać z boiska do piłki plażowej i piłki nożnej plażowej.
W barku oferta niezbyt szeroka, ale wystarczająca: pizza, zapiekanki, frytki, sałatki, napoje, kawa, piwo i lody. Zup w ofercie nie ma.
Cennik basenu w Strzeniówce
Nie da się zapłacić za jedną godzinę pobytu, ponieważ nie ma systemu zliczania czasu na basenie. Płacimy więc za cały dzień, lub połowę ceny za popołudnie w dni powszednie.
Dla posiadaczy karty Nadarzyniaka lub Karty Dużej Rodziny cena basenu w Strzeniówce jest bardzo przystępna. Dla pozostałych — mniej. Cena normalnego biletu to 40 zł.
Można wynająć leżaki.

Nasza wizyta na basenie w Strzeniówce
Do Strzeniówki wybrałam się z czwórką dzieci po pracy (koło 17:20). Skorzystałam w ten sposób z biletu za pół ceny i z moją Kartą Dużej Rodziny zapłaciłam 40 zł za pięć osób. Dzień był upalny, więc idealny do takich aktywności.
Na wejściu
Zdziwiły nas przebieralnie, które mają słaby system oznaczania, czy są zajęte. Nie jest ich też zbyt wiele. Część osób przy wychodzeniu próbowała się więc przebierać w toaletach, żeby nie stać w kolejce do przebieralni.
Dalej wszystko wyglądało pięknie: brodzik dla maluchów (4 i 7 lat) i głębszy basen dla starszych córek (11 i 13 lat). A jednak nie było tak pięknie. Woda w dużych basenach była dość zimna, ale akceptowalna. Głębokość tych basenów jednak nie jest na tyle duża, żeby do tej wody bezpiecznie skakać, co jest ulubioną aktywnością moich starszych córek. Nie ma też wyznaczonych do tego miejsc, więc córki musiały pozostać przy samym pływaniu i nurkowaniu.
Gorzej było z maluchami — dla nich duże baseny były za zimne, a w brodziku straszyło WIADRO!
Tak pięknie wygląda wodny plac zabaw z zewnątrz! Gdy jednak podejść, to nie ma tam miejsca, gdzie nie tryskałaby zimna woda w twarz, plecy, czy ramiona. Trochę chlapania — fajna rzecz, gdy masz na to ochotę, ale nie każde dziecko chce być atakowane w ten sposób. Niestety — alternatywy nie ma. Woda chlapie bezlitośnie na obie zjeżdżalnie dla maluchów. Moja czterolatka nie miała się gdzie podziać.
Nie zrażona niczym postanowiłam zabrać dzieci na zjeżdżalnię rodzinną — kto nie lubi wspólnego ślizgania? Starsze córki jednak wyjaśniły mi, że to zły pomysł. Zjeżdżalnia rodzinna kończy się wjazdem do dość głębokiej wody. Nie jest to niebezpieczne, ale nieprzyjemne, ponieważ woda bardzo chlapie w twarz. Sądziłam, że może da się ten problem jakoś ominąć. Jednak gdy stanęłam na szczycie zjeżdżalni z moją czterolatką i mała zobaczyła rozbryzgi, zarządziła odwrót.

Pozostała druga zjeżdżalnia (trzecia była zamknięta z przyczyn technicznych). Regulamin zakazuje zjazdów wspólnych z małymi dziećmi, ale przy przymkniętym oku ratownika postanowiłam spróbować. Nie było tak źle — rozbryzg na mecie znacznie mniejszy, ale zjazd nie był przyjemny. Łączenia segmentów nie były tak gładkie jak na innych basenach i jadąc, cały czas czułam lekkie szczypanie na pośladkach. Nie miałam najmniejszej ochoty na powtórkę.
Poza basenem
Co nam pozostało? Poszłam z najmłodszymi na frytki, a starsze córki pływały w dużych basenach. Tu przynajmniej sukces — wygodne stoły z cieniem i szybka obsługa. Frytki bez rewelacji, ale czterolatka usatysfakcjonowana. Siedmiolatek też spokojny, bo zawinął się w ręcznik i grzał się na słońcu po tym jak zmarzł w dużym basenie.

Zaczęłam żałować, że nie wzięłam żadnego zestawu do piaskownicy, bo coś z tymi małymi trzeba zrobić do czasu, gdy starsze się nie nasycą pływaniem… Nie było to jednak długo — brak możliwości skakania i chłód, a także nieatrakcyjność zjeżdżalni sprawiły, że po godzinie dziewczyny zaczęły się pytać, czy już idziemy. Wtedy wreszcie dobiliśmy się do jacuzzi, więc ostatecznie zostaliśmy aż do zamknięcia basenu o 19:00.
Wanna jest włączana na 20 minut, a potem przez 10 minut nie działa. Na raz może być w niej tylko 10 osób i ratownicy skrupulatnie pilnują tej ilości. W efekcie na wejście do jacuzzi polowaliśmy przez godzinę. Dzieci zdziwiły się, że woda w wannie nie jest cieplusieńka. Temperatura była umiarkowana, co w sumie uznałam za plus (dla mnie jacuzzi jest zawsze za ciepłe). Moja czterolatka wreszcie mogła się zrelaksować, a siedmiolatek — troszkę popluskać bez marźnięcia. Chciał przy tej okazji wreszcie ponurkować, ale tego w jacuzzi robić nie wolno.
Nasze wrażenia — basen w Strzeniówce
Po około półtorej godziny na obiekcie cieszyłam się, że już wychodzimy. Na pewno nie chciałabym spędzić tam więcej czasu. Jednak czy wizyta była nieprzyjemna?
Krótkie pływanie w chłodnym basenie było dość orzeźwiające. Cały kompleks jest schludny i czysty, z wygodnymi łazienkami. Obsługa basenu jest miła. Dopiero gdy wychodziliśmy, ratownik wspomniał mi, że na następny raz powinnam zabrać plecak ze strefy basenowej. Fakt — obok była tabliczka: zakaz plażowania. Nie zrozumiałam, że pozostawienie plecaka też jest plażowaniem. Sam ratownik powiedział, że nie było dużo ludzi, więc nie czepiał się.

Dojazd i parkowanie też nie stanowi problemu, ponieważ przy obiekcie jest wygodny i spory parking. Skoro więc basen odkryty w Milanówku jest zamknięty, to basen w Strzeniówce jest dla mnie spoko alternatywą. Jednak jest tak głównie dlatego, że mam KDR, która obniża cenę wstępu drastycznie.
Moje dzieci wyszły w sumie zadowolone — około półtorej godziny pobytu było dla nich optymalne — starsze popływały, a młodsze nie frustrowały się za długo.

Czy Wam polecam? Polecam sprawdzić, szczególnie po pracy.