Spis treści:
Przedstawienia baletowe dla starszych dzieci
Tydzień temu pisałam o tym, jak zacząć przygodę z baletem. Jeżeli nie czytaliście, to zajrzyjcie do mojego poprzedniego wpisu z przedstawieniami baletowymi dla maluchów: Balet – jak go oglądać z dziećmi cz.1.
Kiedy już troszeczkę zapoznamy się ze światem baletu, to możemy sięgnąć po przedstawienia baletowe dłuższe i o bardziej skomplikowanej treści. Nie znaczy to, że będę tu pisać o baletach nudnych, czy nienadających się dla trzylatka. Przeciwnie — poniżej przedstawię dzieła, które są wspaniałe i były lubiane przez moje przedszkolaki. Mają jednak pewne cechy, które mogą być trudne do zaakceptowania. To może być kwestia trudniejszej w odbiorze muzyki. Czasem — bardzo rozbudowanej treści, która sprawia, że trzeba się na dłużej skupić. Problemem może też być układ choreograficzny, który był tworzony dla bardziej dojrzałego odbiorcy. Dla osoby nieobeznanej taka choreografia może być miejscami dziwna, nieatrakcyjna, nudna.
Czy właśnie zniechęciłam was do dalszego czytania? Zauważcie, że umieściłam tu najbardziej znany balet świata — Jezioro Łabędzie. Przekonam Was, że warto zainteresować się z tymi przedstawieniami baletowymi.
Klejnoty (Jewels)
(muzyka: Gabriel Faure, Igor Strawiński, Piotr Czajkowski; choreografia: George Balanchine)
-Jakby tańczyły klejnoty, gdyby tańczyły?
-Klejnoty nie tańczą, dziecko!
Pytanie brzmi jak zadane przez Stasia Pytalskiego i każe nam się do niego odnieść. Śmieszny wierszyk o irytującym chłopcu? Raczej — o niepojmujących dzieciństwa dorosłych. Puszczanie wodzy fantazji, zadawanie „głupich” pytań, poszukiwanie sensu istnienia każdej rzeczy… Tak rozwija się kreatywność, odwaga poznawania świata. Powinniśmy to w naszych dzieciach podsycać. Często, niestety, zamykamy im buzie gotowymi odpowiedziami.
Klejnoty, to abstrakcyjny balet, złożony z trzech aktów. Nie opowiada żadnej historii, nie kryje żadnych znaczeń. To tylko muzyka i ruch. Reszta dzieje się w naszych głowach. Sam Balanchine powiedział podobno, że ten balet nie ma nic wspólnego z klejnotami poza tym, że tancerze ubrani są jak klejnoty. A jednak nazwał kolejne akty: Szmaragdy, Rubiny i Diamenty. Każdy z tych aktów ma zupełnie inną muzykę, kostiumy i choreografię. Szmaragdy oczarowują subtelnym pięknem. Rubiny energetyzują swoją sprężystością. Diamenty roztaczają blask absolutnej perfekcji i dostojeństwa.
Bardzo lubię, gdy twórcy pozostawiają widzom dowolność odbioru. Pozwala to nam zrozumieć, że myśli i odczucia można wyrażać na wiele bardzo różnych sposobów — nie tylko słowami.
Dlaczego polecam ten balet dzieciom starszym? Ze względu na muzykę Strawińskiego, która nie jest najprostsza w odbiorze (choć tu jest wykorzystana jego, łatwiejsza w odbiorze, kompozycja z nurtu neoklasycznego). Brak tu opowieści, gagów i głównej postaci, którą można polubić. Młodsze dzieci mogą z tego powodu szybko zrezygnować z oglądania.
W Polsce wydane na DVD w serii Balet i Taniec i Kolekcja La Scala. Można je dostać w antykwariatach na Allegro. Trzy części tego przedstawienia baletowego są też dostępne na YouTube na kanale EuroArtsChannel.

Kopciuszek (Cinderella)
(muzyka: Siergiej Prokofiew; choreografia: Christopher Wheeldon)
Sam tytuł tego baletu nakłania nas do natychmiastowego zajęcia miejsca w fotelu i zatopienia się w tej opowieści. Cudne kostiumy, doskonała choreografia, zabawne sytuacje i miłość! Cóż może przeszkadzać w odbiorze tego dzieła? Pewną trudność może sprawiać muzyka. Siergiej Prokofiew to wybitny i wszechstronny kompozytor, tworzący w pierwszej połowie XX wieku. Znamy i lubimy jego kompozycje — ekspresję, rytmikę, ilustracyjność jego muzyki. Jednak wciąż jest to muzyka modernistyczna, do której ucho musi trochę przywyknąć.
To powiedziawszy, muszę przyznać, że muzyka do Kopciuszka jest bardzo przyjemna. Doskonale opowiada o wydarzeniach i emocjach przeżywanych przez bohaterów. Nie jest to Czajkowski, którego łyknie każdy. Właśnie dlatego warto po ten tytuł sięgnąć. Dać sobie szansę wysłuchania opowieści snutej przez kompozytora, zapoznania się z nowymi środkami wyrazu.
Przedstawienie z Narodowego Baletu Holenderskiego, z choreografią Christophera Wheeldona jest najbardziej udanym z tych, z którymi się spotkałam. Dlatego polecam DVD „Prokofiev: Cinderella” wydane przez Opus Arte w 2013 roku.
Piotruś i wilk (Peter and the Wolf)
(muzyka: Sergiusz Prokofiew; choreografia: Matthew Hart)
Piotruś i Wilk to bajka symfoniczna, napisana przez Prokofiewa w 1936 roku. Narrator snuje opowieść, a orkiestra ją ilustruje. Każda postać z bajki jest reprezentowana przez inny instrument. Autor zapisał w utworze instrukcję, aby przed wykonaniem pokazać instrumenty, które są związane z postaciami i odegrać ich motywy muzyczne. W ten sposób łatwiej jest dzieciom śledzić treść.
Ta bajka rozwija kompetencje muzyczne. Wielu z nas słucha muzyki, nie zastanawiając się nad tym, co słyszy. Nie jesteśmy czasem w stanie rozpoznać dźwięków instrumentów, których słuchamy. Nie zauważamy cytatów, z którymi się spotykamy w muzyce. Nie rozpoznajemy motywów muzycznych. To półgodzinne dzieło w prosty sposób zwraca uwagę słuchaczy na motywy i instrumenty. Gdy Dziadek idzie z kotkiem do domu, to słyszymy przypisane im instrumenty grające zgodną melodię złożoną z ich indywidualnych motywów. Słuchanie Piotrusia… to nie tylko dobra zabawa, ale też ćwiczenie.
Royal Ballet School stworzyła przedstawienie baletowe na podstawie Piotrusia i Wilka. Narratorem jest jedna z postaci — Dziadek. Spektakl ma bardzo oszczędną scenografię. Do tego stopnia oszczędną, że mur, drzewa w lesie, łąka i staw wcale nie są elementami scenografii — są tańczone przez zespół baletowy. Jak zatańczyć łąkę? Da się! Pomysłowość choreografii sprawia, że to dzieło ogląda się z zainteresowaniem.
Nie jest to jednak produkcja dla najmłodszych. Narracja jest w języku angielskim. Muzykę łatwiej określić słowem: „ciekawa”, niż: „piękna”. Sama treść może być niepokojąca dla najmłodszych — przez pół godziny straszy nas wilk. Ostateczny happy end może nie być wystarczającą nagrodą dla przedszkolaka. Dlatego zdecydowanie polecam tę produkcję dzieciom w wieku szkolnym.
W Polsce ten balet został wydany na DVD w serii Balet i Taniec. Można go jeszcze dostać w antykwariatach na Allegro.
Jezioro łabędzie (Swan Lake)
(muzyka: Piotr Czajkowski; choreografia: Marius Petipa, Lew Iwanow)
Najbardziej znany balet na świecie. Kto nie zna układu Czterech Małych Łabędzi, lub nie słyszał o czarnym i białym łabędziu? Co sprawia, że ten balet od ponad 120 lat jest wystawiany na deskach teatrów na całym świecie, doczekał się tak wielu wersji choreograficznych i różnych zakończeń?
Czajkowski nie napisał zestawu ładnych melodyjek do tańca — to kompleta opowieść muzyczna o sile miłości. Gdy Książę Zygfryd zakochuje się w zaklętej w łabędzia Odetcie, to muzyka nagle jakby znika. Przez parę minut słychać tylko skrzypce solo, widać jego i ją. Cały świat — łabędzie, jezioro, orkiestra — jakby stanął w miejscu. Tylko wielki mistrz mógł napisać coś takiego.
Siłą tej opowieści jest również to, że w jakiś sposób od początku widz czuje, że nad bohaterami ciąży fatum. Lekkie chwile na urodzinach księcia, czy wesołe tańce z księżniczkami tylko pomagają budować napięcie. Gdy pojawia się, łudząco podobna do Odetty, Odylia — już wiemy, że to początek tragedii.
No właśnie — tragedii! To jeden z powodów, dla których polecam ten balet raczej starszym dzieciom. Historia jest wstrząsająca i może zasmucić małe dziecko. Może, choć nie musi. Do tej pory mam w oczach moją, trzyletnią wtedy, pierworodną oglądającą Jezioro… i tańczącą razem z Odettą. Akt biały chodził u nas na okrągło.
Drugim powodem jest to, że w choreografii Jeziora… jest sporo pantomimy. Gdy Zygfryd spotyka Odettę po raz pierwszy, pyta ją o to, kim jest. Prowadzona jest tu dłuższa rozmowa na gesty, która może być kompletnie niezrozumiała dla kogoś, kto się z baletem spotyka po raz pierwszy (tu wyjaśnienie tej rozmowy).
Trzecim, dość prozaicznym powodem, dla którego trudniej mi polecić ten balet na początek jest — jego popularność. Wykonuje go niezliczona ilość zespołów baletowych, w wielu różnych choreografiach i często z nieznacznie lub znacznie zmienioną treścią. Wielu twórców chce dotknąć i popracować z tym dziełem. Zostawić na nim swój ślad… czasem zostawia raczej blizny. Dlatego od lat poszukuję tego właściwego wykonania i wciąż czegoś mi brakuje. W natłoku nowych produkcji trudno jest się dobrać do nagrań, które cenię. Trudno je kupić. Można czasem trafić na YouTube na nagrania całych spektakli, jednak są to zazwyczaj nielegalne kopie.
Na szczęście, całkiem przyzwoite przedstawienie baletowe zostało wydane na DVD w serii Kolekcja La Scala i Bogusław Kaczyński Przedstawia. Ma swoje mankamenty — kolorystyka scenografii i kostiumów jest trochę monotonna. Co kto lubi — mnie trochę męczy. Za to bardzo podoba mi się wykonawczyni roli Odetty/Odylii — doskonale wciela się w obie role. Można tę płytę dostać za śmieszne pieniądze. Moim zdaniem — warto.

Śpiąca Królewna (The Sleeping Beauty)
(muzyka: Piotr Czajkowski; choreografia: Marius Petipa)
Czajkowski i Petipa – bajeczny tandem. Śpiąca Królewna to baletowa bombonierka z najwykwintniejszymi, belgijskimi czekoladkami. W zasadzie można by na tym skończyć, a jednak… Trzeba uczciwie powiedzieć, że ten balet ma jeden mankament – swoją wykwintność.
Zaczyna się od prologu: Wróżki składają Aurorze swoje dary i pięknie tańczą. W pierwszym akcie jest impreza urodzinowa Aurory i wszyscy tańczą. W drugim akcie książę Desire poszukuje Aurory i tańczy z jej wizją. Trzeci akt jest niesamowity — wesele Aurory i księcia Desire — przychodzą postacie z przeróżnych bajek i… przepięknie tańczą! Po drodze pojawia się, podnosząca nam wszystkim ciśnienie, zła wróżka Carabossa, ale niewiele jest tak ekscytujących elementów w opowieści.
Nie mówię, że ten balet ogląda się źle. Ostatnio mój pięciolatek przyszedł do mnie rano i poprosił, żebyśmy siedli razem na kanapie, przytulili się i obejrzeli właśnie Śpiącą Królewnę. Fragmenty tego baletu ogląda się z otwartą buzią. Chyba o to właśnie chodzi — fragmenty. Akcja nie płynie, jak w Jeziorze Łabędzim, jest raczej zestawem przepysznych scen. Przez to, że każda kolejna scena nie trzyma nas w napięciu, łatwiej się od tego dzieła oderwać.
Zrzędzę potwornie — Śpiąca Królewna to wspaniały balet, pełen uroczych chwil. Gdy Aurora kłuje się wrzecionem, od razu czuje, że stało się coś złego i wyciąga rękę do króla. Biegnie do taty, ten całuje ją w skaleczony paluszek i zapewnia, że wszystko będzie dobrze. Dziewczyna przez chwilę tańczy radośnie, jakby sądziła, że jeżeli się nie będzie tym przejmować, to „rozejdzie się po kościach”. Po serii efektownych grand jete pada, jak martwa, w pół kroku. To tylko drobne gesty, a tak pięknie pokazują młodzieńczość i kruchość Aurory. Dla mnie bardzo przyjemne jest również to, że wesele Aurory zaczyna się od poloneza, a kończy mazurem. Te polskie tańce były stałym elementem balów w czasach Czajkowskiego i widać to w jego twórczości.
Polecam Śpiącą Królewnę tym, którzy już poznali i polubili świat baletu. Bardziej oswojeni widzowie będą do niej wracać wielokrotnie.
W Polsce świetne wykonanie Śpiącej Królewny z teatru Bolszoj zostało wydane na DVD w serii Balet i Taniec, ale jest już praktycznie niedostępne. Można dostać nowsze wykonania. Polecam zarówno przedstawienia baletowe z Teatru Bolszoj, jak i wersję z Royal Opera House (dla mnie najlepsza w roli Aurory była Alina Cojocaru w 2006 roku – DVD wydane przez Opus Arte).
Alicja w Krainie Czarów (Alice’s Adventures in Wonderland)
(muzyka: Joby Talbot; choreografia: Christopher Wheeldon)
Tytuł brzmi bajecznie i taka jest też treść. Sprawnie napisana muzyka doskonale oddaje niesamowitość i zmienność świata, do którego trafiła Alicja. Choreografia Wheeldona, razem z muzyką, przeskakuje między stylami tańca: klasyczny – nowoczesny – stepowanie – parodia tańca klasycznego. Magia teatru gra tu pierwsze skrzypce. Alicja na naszych oczach kurczy się, rośnie, spada, płynie i wszystko to bez efektów komputerowych. Swoboda i fantazja, z jaką ten spektakl został przygotowany, wzbudza podziw dla twórców.
Przyznam, że sama wcale nie uwielbiam tego baletu. Chyba głównym powodem jest… treść. Nigdy nie byłam fanką Alicji… Książkę próbowałam czytać, ale poległam jeszcze zanim bohaterka dotarła do Szalonego Kapelusznika. Adaptacje filmowe mnie jakoś nie porywały. Chyba męczy mnie ten sen. Irytuje, niepokoi, złości. Ja z takiego snu chciałabym się jak najszybciej obudzić i powrócić do świata, który jest przewidywalny. Może nie taki piękny i ciekawy, ale przynajmniej bezpieczny.
Moim zdaniem Alicja w Krainie Czarów to przedstawienie baletowe dla odbiorców 8+. Młodszym dzieciom nie polecam z dwóch powodów. Pierwszym jest stopień zagmatwania fabuły. Trzeba się skupić, żeby prześledzić treść, a najlepiej oglądać „ciurkiem”. Drugi powód to brutalność. Znamy upodobania Królowej Kier — nikt przy niej nie czuje się bezpiecznie. Dla mnie jednak to nie ona jest najgorsza. Scena Prosię i pieprz może wystraszyć każdego. Jest nie tyle absurdalna, ile upiorna moim zdaniem (choć muzyka jest fantastyczna). Zresztą sami oceńcie.
Zdaję sobie sprawę z tego, że wielbicieli Alicji… jest sporo i tym osobom (powyżej ósmego roku życia) z czystym sercem mogę ten balet polecić.
Płyty DVD można dostać na Amazonie. W Polsce widziałam Alicję… tylko w dwupaku wydanym przez Opus Arte z Kopciuszkiem Wheeldona – może warto kupić?
Jakie przedstawienia baletowe jeszcze warto obejrzeć?
To już wszystko, co dla Was przygotowałam. Chciałam szczerze opowiedzieć o moich wrażeniach po obejrzeniu każdego z tych baletów. Mam nadzieję, że nikogo przy tym nie zniechęciłam. Poszukiwanie dobrych przedstawień jest naprawdę trudne — o każdym piszą: „piękne”, „spektakularne”, „ciekawe”. W praktyce wiele przedstawień jest po prostu bez pomysłu. Czasem dobre przedstawienia są słabo sfilmowane, a czasem — słabo zatańczone. Trzeba przejrzeć dziesiątki nagrań, aby odnaleźć te, które naprawdę chwytają za serce. Mam nadzieję, że wśród moich propozycji łatwiej Wam będzie wyłowić coś dla siebie.
Jeżeli szukacie muzyki dla waszych maluchów, to zajrzyjcie do mojego wpisu o dobrych płytach do usypiania dzieci.
Polecam też wpis o filmach dla całej rodziny — podrzucam Wam parę sprawdzonych tytułów na wieczorek filmowy dla widzów w każdym wieku.
A może Wy możecie mi coś polecić? Jeżeli tak, to koniecznie napiszcie w komentarzu!