Pisałam już wam, że Góry Świętokrzyskie na weekend to prosty plan dla rodziny. Dobry też na jednodniowe wycieczki, bo z Warszawy jedzie się tu tylko 2-2,5 godziny. Spędzaliśmy już rodzinnie majówkę w Górach Świętokrzyskich i wybierałam się mniejszą ekipą do Jaskini Raj. Tym razem pojechaliśmy we czwórkę: ja, mąż, nasz ośmiolatek i pięciolatka. Nastolatki postanowiły zostać w domu i cieszyć się wakacyjnym nieróbstwem. Jak zwykle wróciliśmy bardzo zadowoleni, choć też nieźle zmęczeni.

Syn męczył mnie, żeby odwiedzić jakieś muzeum, więc rodzinny relaks postanowiłam połączyć ze zwiedzaniem neolitycznych kopalni krzemienia pasiastego. Aura i skład towarzystwa wymagały, aby po zwiedzaniu się nieco ochłodzić i zrelaksować, więc dopisałam do marszruty pobliski zalew na rzece Kamienna w miejscowości Ruda.
W planach na wrzesień tego roku mieliśmy jeszcze wejście na Łysą Górę, ale mąż stwierdził, że warto złożyć te dwa wyjazdy w jeden. I tak wyszedł nam lipcowy weekend w Górach Świętokrzyskich.
Spis treści:
Krzemionki Opatowskie – neolityczna kopalnia krzemienia pasiastego

Krzemionki Opatowskie – praktyczne informacje
Muzeum Krzemionki Opatowskie znajduje się w miejscowości Sudół niedaleko tak osławionego przez park rozrywki Bałtowa, na południowo-wschodnim obrzeżu Gór Świętokrzyskich. Obiekt ten od 2019 roku znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Nie zawiera się on, co prawda, w obszarze Geoparku Świętokrzyskiego, ale zdecydowanie jest to jedna z wielu ciekawostek geologicznych tego rejonu.
Na stronie Krzemionek można wyczytać sporo ciekawych informacji o historii kopalń, ich odkrycia i samego muzeum. Na miejscu są też dostępne książki i broszury.
Krzemionki można zwiedzać przez cały tydzień z wyłączeniem wtorków. Godziny otwarcia zawierają się między 8:00 a 18:00 i są uzależnione od pory roku. Zwiedzanie odbywa się z przewodnikiem w kilkunasto-dwudziestoosobowych grupach co pół godziny. Teoretycznie można wejść „z buta”, ale zalecana jest telefoniczna lub mailowa rezerwacja godziny wejścia.
Ceny biletów to 22 zł za bilet ulgowy i 35 zł za normalny. Obowiązują ustawowe zniżki i zniżka na KDR (Kartę Dużej Rodziny). Dzieci do lat 7 wchodzą za darmo.
Zwiedzanie Krzemionek trwa do 2 godzin. Z tego do pół godziny spędza się ok. 10 m pod ziemią, gdzie niezależnie od pory roku panuje temperatura 7-9 st. C. Dlatego nawet w niezwykle upalny dzień warto do Krzemionek zabrać bluzę, a dzieciom założyć dłuższe spodenki.
Zwiedzanie jest bardzo urozmaicone. Obejmuje wystawę w budynku muzeum, spacer po polu górniczym ukrytym w rezerwacie przyrody z zabezpieczonymi autentycznymi kopalniami sprzed kilku tysięcy lat, podziemne przejście po kopalniach komorowych i wizytę w zrekonstruowanej osadzie neolitycznej.
Muzeum jest dość stare, ale doczekało się nowej siedziby, z atrakcyjnymi salami wystawienniczymi, sklepikiem, wygodnymi toaletami, sporym parkingiem, miejscem na stragany i kawiarenką.

Kopalnia Krzemienia – zwiedzanie
Muzeum
Zwiedzanie zaczyna się od niewielkiej wystawy stałej, wprowadzającej w realia neolitycznego życia.
Wystawa jest bardzo przystępna – obok oryginalnych narzędzi i znalezisk z epoki neolitu i wczesnego brązu jest tu wiele makiet i eksponatów przeznaczonych do bezpośredniej interakcji. I tak – zaczynamy od przejścia przez replikę neolitycznej budowli z makietami różnych budynków z tego okresu z różnych zakątków Ziemi.

Dalej znajdują się scenki rodzajowe z neolitycznego życia – uprawa roli, wytwarzanie ubrań, obrzędy. Przewodniczka zachęca do dotykania eksponatów, wzięcia do ręki krzemienia, przymierzenia się do pracy krzemienną siekierką…





Mi bardzo spodobały się szufladki wypełnione różnymi osadami, ułożone w kolejnych „warstwach”. Najwyżej – szufladka z żelaznymi znaleziskami, w niższej warstwie – z wyrobami z brązu, a najniżej – z krzemienia. To bardzo prosty sposób, aby wyjaśnić ideę badań archeologicznych (ale też geologicznych). Generalnie sprowadza się ona do zasady, że im głębiej kopiesz, tym wcześniejszą historię poznajesz.


Dalsza część wystawy poświęcona jest już stricte górnictwu neolitycznemu. Możemy zapoznać się z narzędziami górniczymi i typowymi technikami wydobywczymi.
Kopalnie


Po wyjściu z budynku muzeum przechodzimy do rezerwatu przyrody, w którym znajduje się pole górnicze. Przed wejściem postawione są ciekawe tablice z opisem ptaków, które tu żyją. Tablice, po naciśnięciu guzika, wydają z siebie dźwięki charakterystyczne dla danego gatunku. To miły i ciekawy dodatek do zwiedzania Krzemionek. Szczególnie przydatny w chwili oczekiwania na zarezerwowaną godzinę wejścia.

Pole górnicze jest rozpoznawalne gołym okiem. Pomiędzy drzewami widać kilkumetrowej średnicy zagłębienia w ziemi – wyrobiska zasypane przez neolitycznych górników. Dlatego część spaceru odbywa się po drewnianym pomoście, zbudowanym nad tymi wykrotami. W sumie na całym polu górniczym jest ich około 4000.


Wybrane kopalnie zostały odkryte i zabezpieczone w specjalnych budyneczkach. Dokonano też rekonstrukcji drewnianych elementów kopalń, na podstawie otworów i odcisków drewna w zachowanych skałach. Odtworzono miejsca zejść, pracy górników i wstępnej obróbki surowca.


Największe wrażenie robi jednak zejście pod ziemię – do neolitycznych wyrobisk komorowych. Zostały one udostępnione przez specjalnie wydrążony współczesny chodnik górniczy, który przenosi nas pomiędzy komorami kopalni. Idziemy wygodnie od wyrobiska do wyrobiska i co chwilę zaglądamy do faktycznej kopalni. Widać tu, w jak wąskiej przestrzeni pracowali górnicy i jak przezornie zabezpieczali strop kopalni przed zawaleniem.


Możemy tu podziwiać sprawność górników – ślady po uderzeniach narzędzi górniczych i miejsca, gdzie oczyszczali łuczywa, dające im odrobinę światła przy pracy.


Osada
Po wyjściu z kopalni pozostaje spacer po zrekonstruowanej osadzie neolitycznej. Trzeba jednak pamiętać, że w neolicie nie było tu żadnej osady, ponieważ nie było tu żadnego źródła wody. Górnicy mieszkali w osadzie znajdującej się ponad 10 km dalej na południe, więc z pewnością narzekali na dojazdy do pracy…




Po wyjściu z muzeum można odpocząć w kawiarni. My jednak mieliśmy szczęście – trafiliśmy na stoisko Koła Gospodyń Wiejskich z Wólki Bodzechowskiej (jak się okazuje, raz za czas okoliczne koła pojawiają się tu z takimi stoiskami). Zamiast jechać do Ostrowca Świętokrzyskiego na obiad w knajpie, zostaliśmy z miłymi paniami. Najedliśmy się domowych pierogów, gołąbków, placuszków, racuchów i innych cudowności pod korek. Kupiliśmy też kilka porcji ciasta, które zabraliśmy w pudełku nad Zalew Brodzki.

Zalew Brodzki i skały w Rudzie – Góry Świętokrzyskie na weekend

Po zwiedzaniu w tak ciepły dzień pora na orzeźwienie i relaks. Niedaleko Ostrowca Świętokrzyskiego znajduje się zalew na rzece Kamienna i tam się udaliśmy.
Dookoła całego zbiornika znajduje się wyremontowana niedawno droga z bogatą infrastrukturą. Parkingi, park linowy, plac zabaw, plaża (z zakazem kąpieli), ścianka wspinaczkowa, kemping i pola dla kamperów, przystań z możliwością wypożyczenia sprzętu i miejsce dla foodtrucków… wszystko to rozłożone dość równomiernie wzdłuż linii brzegowej zalewu, więc nigdzie nie ma ciasnoty. Cudne miejsce do pomoczenia nóg i wypoczynku.

Tuż obok plaży znajduje się ścieżka, prowadząca do niezwykle urokliwych skał. Znajomy wspominał mi, że są tam opisane drogi wspinaczkowe w Brodach Iłżeckich, ale my nie jesteśmy kozicami. Po ochłodzeniu się nad wodą niezwykle przyjemnie błądziło się wśród tych urokliwych piaskowców triasowych. Zresztą takich pięknych wychodni jest w tym rejonie więcej – po drugiej stronie zalewu są Skały w Krynkach, a nieznacznie na północ od Rudy – Skały pod Adamowem.





Łysa Góra i Święty Krzyż z rodziną
Drugi dzień naszego wyjazdu poświęciliśmy na Łysą Górę i spokojny powrót do domu. Była to akurat niedziela, więc idealny moment na zwiedzenie Świętego Krzyża – sanktuarium , od którego nazwę wziął cały region. Dlatego zaplanowałam leniwe śniadanko i dojazd spod Bodzentyna (gdzie nocowaliśmy) do Nowej Słupi na 10:30, żeby uczestniczyć we mszy świętej o 12:00.
Święty Krzyż
Pod samym wejściem do Świętokrzyskiego Parku Narodowego znajduje się wygodny parking (płatność gotówką – 20 zł). Przed wejściem na szlak mijamy stragany z pamiątkami i z lodami, karczmę, i przenośne toalety.
Wejście na Łysą Górę z tego miejsca zajmuje zaledwie godzinę. Szlak jest bardzo kamienisty, a gdzieniegdzie pojawiają się schody, podobnie jak na Łysicy. Na górze otwiera się przepiękna polana z widokiem na klasztor. Spędziliśmy tu pół godziny w cieniu jednej ze stacji drogi krzyżowej prowadzącej od podnóża góry do klasztoru.



W Świętym Krzyżu można uczestniczyć w nabożeństwach, wejść na wieżę bazyliki, zwiedzać klasztor, krypty i muzeum a także kupić pamiątki i zjeść posiłek w jadłodajni. Toalety są płatne.
Niestety nie wszędzie przyjmowana jest płatność kartą. My znów wybraliśmy się na wycieczkę bez gotówki (ostatnie pieniądze poszły na parking), i przez to nie weszliśmy do krypt i na wieżę (na muzeum i tak nie mieliśmy czasu). Poszliśmy więc po mszy tylko do kaplicy Relikwi Drzewa Krzyża Świętego.

Zanim ruszyliśmy w stronę gołoborzy, zjedliśmy obiad w jadłodajni klasztornej. Mimo sporej kolejki udało nam się w ciągu godziny zamówić i zjeść smaczny i sycący posiłek.
Gołoborza na Łysej Górze
Po takiej regenaracji ruszyliśmy w dobrych humorach do wejścia na gołoborza. Gdy tu byłam jako dziecko, dojście wyglądało inaczej. Dziś na platformę widokową prowadzą wygodne schody, ale za wejście trzeba zapłacić (13 zł za bilet normalny i 7 zł za ulgowy).

Zdecydowanie warto tu przyjść – teraz dopiero dzieci zobaczyły, jak wysoko wyszły na własnych nóżkach. Do tej pory poruszaliśmy się w gęstym lesie.

Całe to oglądanie skończyliśmy o godzinie 15:00. Zostało nam więc tylko zejść Łysej Góry i o 16:00 ruszyliśmy z parkingu w stronę Warszawy.
Nasze Góry Świętokrzyskie na weekend skończyły się – jak zwykle – obmyślaniem w drodze powrotnej kolejnej wizyty w tym przecudnym miejscu.